Strona:Juliusz Verne - Rozbitki.pdf/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

«Jonatana» zaopiekował się i polecił ich dobroci serca żony pana Rodesa.
Chłopcy, którzy stracili rodziców tak wcześnie, poprostu ubóstwiali swego szlachetnego opiekuna.
Najulubieńszą dla nich rozrywką, po zajęciach w szkole, były wycieczki nad morze. Towarzyszył im wtedy nieodstępnie olbrzymi Zol, wierny pies Kaw-diera, przepadający za zabawami z obu chłopcami.
Zol zdawał się być najszczęśliwszym, gdy ze swymi małymi przyjaciółmi mógł się wyrwać w góry lub na wybrzeże.
Pewnego przedwieczora Piotruś i Pawełek wybiegli jak zwykle za miasto. Zol biegł za nimi, radośnie skomląc, chłopcy zaś wołali:
— Zol, dobry piesek!... Szukaj, szukaj!
Zwierzę nie posiadało się z radości i co chwila ogromny swój łeb z radością zwracało w stronę chłopców.
Ci zaś biegli u stóp skalistych wzgórzy, wśród których, tuż nad brzegiem morza czerniły się wejścia do grot, gdzie niedawno jeszcze złożona była i przechowywana broń z «Jonatana» i pewna część ekwipażu.
Groty te stanowiły dla Pawełka i Piotrusia pełne tajemnic podziemia, które z pewną obawą, ale i z ciekawością zwiedzali. W nich też rozniecali sobie ogień i piekli kartofle bawiąc się w kucharzy, restauratorów i gości.