Strona:Juliusz Verne - Rozbitki.pdf/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

paczliwy krzyk kobiet i dzieci, które przybiegły na pole walki, zagłuszył jęk rannych, gdy Kaw-dier pochwycił za strzelbę i dał kilka wystrzałów w górę.
Niespodziewany huk broni palnej zmieszał na chwilę walczących. Beauval i Lewis nie wiedząc skąd i kto strzela, pierwsi umknęli z pola walki.
Stronnicy ich przez chwilę jeszcze miotali się i rzucali jedni na drugich, lecz wkrótce, nie widząc między sobą swych wodzów, rozpierzchli się na wszystkie strony.
Na polu walki pozostało kilku zabitych i ranni, których otoczyły kobiety i dzieci. Między zabitymi był Włoch Ceroni.
Kaw-dier natychmiast zszedł w dolinę i troskliwie zaczął udzielać pomocy rannym. Na szczęście nikomu więcej nie groziło niebezpieczeństwo utraty życia.
Przez cały dzień Kaw-dier, z sercem przejętem żalem i oburzeniem, opatrywał chorych.
Przy Halgu zaś siedział Karro, czujny na każde poruszenie się chorego. Kaw-dier obawiał się, aby ranny nie dostał gorączki, lecz na szczęście wieczór zapadł, a Halg nie majaczył, spał spokojnie, puls tylko miał przyśpieszony.
W pierwszej chwili sądziłem, — mówił Kaw-dier do Karra — że pożegnać się musimy