Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Często też wujowie, strwożeni jej nieobecnością, zmuszeni byli ją odszukiwać i znajdywali zwykle na dalekim brzegu piasczystego portu.
Tu, miss Campbell siadywała jak rozmarzona Minna z Korsarza z łokciem wspartym na skale, z głową opuszczoną na jednej ręce a drugą przebierającą w ziołach rosnących między złomami kamieni.
Jej błędne spojrzenie skierowane było ku Stack, którego szczyt skalisty wysuwał się na nieboskłonie, ujawniając ciemne wgłębienia, w których, jak mówią szkoci, przypływające fale morskie prowadziły głośną rozmowę.
W dali widać było szeregi kormoranów stojących w postawach nieporuszonych, ścigała je okiem, gdy nagle jakiś wypadek przerażał stado i majestatyczne stworzenia unosiły się w powietrzu na ogromnych swych skrzydłach.
O czem myślało młode dziewczę? Aristobulus Ursiclos byłby odpowiedział zarozumiale, że to o nim, nawet wujowie to samoby potwierdzili, a jednak wszyscy zawiedliby się w tem najhaniebniej.
W swych wspomnieniach miss Campbell przywiodła sobie na pamięć sceny z Corryvrekan. Widziała szalupę zagrożoną niebezpieczeństwem zatonięcia, ewolucye Glengarry, wirującą pośród rozszalałego żywiołu. W głębi swego serca odczuwała jeszcze ból, jaki ją przejął, gdy widziała jak nieroztropni żeglarze zniknęli pośród spienionych