Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Szczęściem Olivier Sinclair wpadł na cudowny pomysł.
— Miss Campbell, rzekł jednego dnia, i wy panowie Melvill, zdaje mi się, po dobrem i długiem zastanowieniu się, przyznacie, że w Oban, nie jest wcale odpowiednie miejsce, do wyczekiwania na pojawienie się tak upragnionego przez nas fenomenu.
— Czyjaź to wina? zapytała Miss Campbell patrząc badawczym wzrokiem, na dwóch braci, którzy spuścili oczy ku ziemi.
— Tutaj, nie ma wcale horyzontu morskiego, dodał młody malarz. Musielibyśmy szukać stanowiska aż przy wyspie Seil i niewiadomo czy znaleźlibyśmy je równie odpowiednie.
— To bardzo być może, odpowiedziała miss Campbell. Doprawdy, nie wiem dlaczego moi panowie wujowie wybrali tę okolicę, najniewłaściwszą do czynienia spostrzeżeń.
— Kochana Heleno, odezwał się brat Sam, nie wiedząc z goła co ma powiedzieć, myślałem...
— Tak jest myśleliśmy... to jest to samo co chciał powiedzieć mój brat, dodał brat Sib, nie mogąc znaleść odpowiednego wyrazu do przedstawienia myśli obu.
— Że słońce nie będzie każdego dnia zachodziło na tym skrawku ziemi, na horyzoncie w Oban...