Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To w takim razie wypada postarać się o przewodnika.
— Mam go już właśnie na myśli.
— Człowieka pewnego i roztropnego?
— Tak jest, jednego z mieszkańców półwyspu. Trudni się on polowaniem na edredony, jest bardzo zręczny i będziecie panowie z niego zadowoleni z pewnością. Po duńsku mówi doskonale.
— A kiedyż mógłbym się z nim rozmówić?
— Choćby jutro, jeśli pan żądasz.
— Czemuż nie dziś jeszcze?
— Bo dopiero jutro tu przybędzie.
— Ha! to trzeba do jutra poczekać, rzekł stryj z tajonem westchnieniem!
Ważna ta i zajmująca rozmowa zakończyła się gorącemi podziękowaniami profesora Niemca, proserowi Islandczykowi. Podczas tego obiadu stryj dowiedział się ważnych dla siebie rzeczy o Saknussemmie i jego rękopismach, a co najważniejsza, to że p. Fridriksson nie mógł nam towarzyszyć dla braku czasu i że jutro będzie już miał przewodnika na swoje rozkazy.