Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

podnosząc głowy; mazał kreślił i znowu pisał, w tysiączny sposób obracając układ liter porozrzucanych.
Wiedziałem że wyczerpując wszystkie kombinacye, musi nakoniec trafić do prawdziwej, ale wiedziałem i to, że z dwudziestu tylko liter można zrobić dwa kwintyljony, czterysta trzydzieści dwa kwadryljony, dziewięćset dwa tryljony, ośm miljardów, sto siedmdziesiąt sześć miljonów, sześćset czterdzieści tysięcy kombinacyi. A ponieważ we frazesie naszym było sto trzydzieści dwie liter, powstałaby z nich przeto ilość kombinacyi, którą. trudnoby nawet było w liczbach wyrazić.
Byłem przeto nieledwie pewnym swego.
Ale tymczasem godziny upływały jedna za drugą; już zmrok nadchodził, a stryj pochylony nad stołem nic nie wiedział i nie widział co się dzieje wokoło niego, tak że nie słyszał nawet zapytania poczciwej Marty, czy będzie jadł kolacyę.
Marta odeszła bez odpowiedzi, ja zaś nie mogłem się dłużej oprzeć znużeniu i siedząc na brzegu kanapy zasnąłem głęboko; profesor tymczasem liczył i ustawiał litery na wszystkie sposoby.
Nazajutrz rano obudziwszy się, jeszcze go zastałem przy tej samej pracy, oczy miał zapuchnięte i czerwone, twarz wybladłą, włosy rozczochrane niecierpliwą ręką; znać było na nim wewnętrzną walkę umysłu z trudnością niepokonaną.