Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XXII.

Przez nową galeryę poczęliśmy na dół zstępować; Hans wedle przyjętego zwyczaju szedł naprzód. Zaledwieśmy uszli sto kroków, gdy profesor przybliżywszy swą lampę do ściany podziemia; zawołał:
— Otóż i pokłady pierwotne, jesteśmy na dobrej drodze; idźmy, idźmy śmiało naprzód.
Gdy ziemia w pierwszych dniach istnienia świata stygła powoli, stopniowe zmniejszanie się jej objętości porobiło na skorupie liczne rozpadliny, pęknięcia i otwory. Galeryja którą przechodziliśmy, była właśnie jedną ze szczelin tego rodzaju, a liczne przejścia i zakręty, czyniły ją labiryntem prawdziwym, w którym się nie łatwo było oryjentować.