Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kich szarych skałach, które w skutek stygnięcia pękały i rozpadały się na liczne slupy, o podstawie sześciokątnej. W oddaleniu widzieć się dawały w wielkiej liczbie ostrokręgi przypłaszczone, z których każdy, przedtem był paszczą ogień ziejącą.
Po wyczerpnięciu wybuchów bazaltowych, wulkan którego sita wzmogła się, powiększona siłą kraterów wygasłych, wyrzucał z siebie lawę, tufy popiołowe i piany stopionego metalu których długie strumienie rozlane po bokach, przypominały obfite sploty włosów.
Takie było następstwo fenomenów, które utworzyły Islandyę; wszystkie one powstały w skutek działania ogni podziemnych; tak więc masa wewnętrzna pozostawała ciągle w stanie płynu rozpalonego i szaleństwem tylko nazwać można, myśl dostania się do środka ziemi.
Tak pocieszałem się wchodząc na gorę Sneffels. Droga tymczasem stawała się coraz przykrzejszą, na każdym prawie kroku groziło niebezpieczeństwo — potrzeba było stąpać bardzo uważnie i ostrożnie.
Hans szedł spokojnie, jakby po najgładszej drodze; niekiedy znikał nam z oczu na chwilę po za wielkiemi odłamami skał, i w tedy estrem, przeciągłem gwizdnięciem, wskazywał nam kierunek drogi; to znowu czasem zatrzymywął się, podnosił kawał kamienia lub skały i ustawiał znaki, po