Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XII.

Czas do podróży mieliśmy wyborny, bo choć niebo trochę było zachmurzone, ani deszcze ani upały nie groziły nam zbyteczne.
Przebiegając na koniu kraj nieznany, zacząłem smakować w przyjemnościach podróży i nabierać nieco przekonania do naszego przedsięwzięcia.
Zresztą, myślałem sobie, cóż ja ryzykuję? — że przejeżdżam przez kraj nader ciekawy? — że będę się wdrapywał na jednę z najznaczniejszych gór? — że w najgorszym razie przyjdzie mi się spuścić do wygasłego krateru? Zdaje mi się że i ten sławny Saknussemm także nic innego nie zrobił. Bo co w istnienie jakiejś galeryi dochodzącej do środka ziemi, to bynajmniej nie wierzę, uważam to poprostu za marzenie.