Strona:Juliusz Verne - Pięciotygodniowa podróż balonem nad Afryką.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

podróży. O tem nie mógł powątpiewać. Samuel niesłychanie nadużywał zaimków i słów w pierwszej osobie liczby mnogiej.
My... będziemy gotowi... odjedziem..., i zaimka dzierżawczego w liczbie pojedynczej: Nasz balon..., nasza łódka.... nasze badanie...., nakoniec tegoż zaimka w liczbie mnogiej: Nasze przygotowania...., nasze odkrycia..., nasze podróże powietrzne.
Dreszcze przejmowały Dicka, Chociaż mocno postanowił nie jechać, nie chciał jednak nazbyt sprzeciwiać się przyjacielowi. Wyznajmy nawet, iż nie zdając sobie sprawy ze swego postępku, cichaczem sprowadził z Edymburga odzież podróżną i najlepsze strzelby myśliwskie.
Jednego dnia przyznawszy, iż byłoby szczęście niesłychane, gdyby na tysiąc przypadków jeden się powiódł, udał że uczyni zadość życzeniom doktora; ale zamierzywszy odłożyć do nieograniczonego czasu tę podróż, wynajdywał najrozmaitsze pozory i wykręty. Czy wyprawa jest rzeczywiście użyteczną i stosowną? Czy istotnie potrzeba odkryć źródła Nilu?... Czy będzie to praca dla szczęścia ludzkości?... Czy wreszcie ludy afrykańskie będą szczęśliwsze, gdy zostaną ucywilizowane? Alboż nakoniec jest pewnem, że oświata jest w Europie, nie zaś w Afryce?.... Kto wie? Możeby lepiej było poczekać? Przyjdzie czas, że ktoś przewędruje w szerz Afrykę, w sposób mniej