Strona:Juliusz Verne - Pięciotygodniowa podróż balonem nad Afryką.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ciela. Z podziwieniem i obawą patrzył na niego; zdawało mu się, że już kołysze się w obłokach!
— No zobaczmy, kochany Samuelu, powiedz otwarcie, wynalazłeś sposób kierowania balonem?
— Bynajmniej. To utopia.
— Ale w takim razie pójdziesz....
— Gdzie poprowadzi Opatrzność, zawsze jednak ze Wschodu na Zachód.
— Dla czegóż to?
— Bo liczę na pomoc wiatrów peryodycznych, których kierunek jest stały.
— A! w istocie! — rzekł namyślając się Kennedy; wiatry peryodyczne..... zapewne..... od biedy..... jest w tem coś.....
— Jest coś! ależ mój zacny przyjacielu, jest wszystko! Rząd angielski oddał do mojego rozporządzenia statek przewozowy; ułożono się tak, że około przypuszczalnego czasu mojego przybycia, trzy lub cztery okręty krążyć będą przy brzegach zachodnich. Za trzy miesiące najdalej będę w Zanzibar, gdzie napełnię balon i puścimy się razem....
— Razem! — zawołał Dick.
— Może jeszcze masz jaki zarzut? Mów, przyjacielu Kennedy.
— Nie jeden, lecz tysiące; ale między innemi, pytam cię: jeśli zamierzasz zwiedzić kraj, i według woli wznosić się lub opuszczać, oczywiście stanie się to