Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jednak, lecz zapytam cię, Nichollu, czy zdaje ci się, że ruch jest koniecznym wynikiem istnienia, bez względu na jego organizacyę.
— Nie ulega wątpliwości — odpowiedział Nicholl.
— A zatem, mój przyjacielu, przypomnę ci, że obserwowaliśmy lądy księżycowe z odległości 500 co najwyżej metrów i nie dostrzegliśmy nic, coby się poruszało na powierzchni księżyca. Obecność ludzi zaznaczyłaby się jakimiś budynkami, lub choćby zwaliskami. A my co widzieliśmy? wszędzie i zawsze pracę geologicznej natury, nigdy i nigdzie pracy człowieka. Jeśli więc przedstawiciele państwa zwierzęcego istnieją na księżycu, chyba zakopali się w niezgłębionych wklęsłościach, do których wzrok ludzki przedrzeć się nie może; a tego przypuścić nie mogę, bo zostawiliby ślady swego przejścia na tych płaszczyznach, które musi okrywać warstwa atmosfery, choćby najmniej podniesionej. Otóż tych śladów nigdzie nie widać. Pozostałoby zatem jedyne przypuszczenie rasy istot żyjących, których ruch (będący życiem) nie jest znanym.
— Czyli, co na jedno wyjdzie, istot żywych a nie żyjących — dodał Ardan.
— Tak jest — mówił Barbicane — dla nas to niema żadnego znaczenia.