Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Uczy mnie ona, jak mam rozmawiać z uczonymi.
Pocisk tymczasem posuwał się wzdłuż tarczy księżyca z jednakową szybkością. Podróżnicy ani nie myśleli o odpoczynku. Każda minuta zmieniała widoki przed ich wzrokiem zdumionym. O 1 i pół nad ranem ujrzeli wierzchołki innej góry. Barbicane poszukał ją na swej mapie; była to Eratosthene, góra pierścieniowa, wysoka na 4.500 metrów, jedna z owych gór okręgowych, tak licznych na księżycu, Z tego powodu Barbicane powtórzył swym towarzyszom zdanie Keplera o powstaniu tych gór. Według niego, te wklęsłości kraterowe musiały być wykonane ręką ludzką.
— W jakim celu? — spytał Nicholl.
— Bardzo naturalnym — odpowiedział Barbicane — selenici zadali sobie kolosalną pracę wykopania tych otworów, aby mieć gdzie się schronić przed palącymi promieniami słońca, prażącymi ich przez piętnaście dni z rzędu.
— Widać, że ci selenici nie są tak głupi! — odezwał się Ardan.
— Szczególna myśl — wtrącił Nicholl. — Zdaje się jednak, że Kepler nie znał istotnej rozległości tych gór okręgowych, bo wykopać je, byłaby to praca dla olbrzymów, ale nie dla selenitów.