Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przeciwną stronę księżyca, której ziemi nigdy ujrzeć nie można.
Zmiana kształtów pierwotnych satelity była widzialną tylko przez chwilę. Odległość pocisku od księżyca zmniejszała się bardzo szybko wskutek prędkości, wprawdzie znacznie mniejszej od początkowej, zawsze jednak 8-9 razy większej od tej, z jaką po drogach żelaznych przebiegają pociągi pospieszne. Kierunek ukośny kuli zostawiał Ardanowi jeszcze nadzieję, że dotkną jakiegoś punktu tarczy księżycowej, lecz Barbicane powtarzał mu wciąż z nieubłaganą logiką:
— Nie, Ardanie. Nie możemy się inaczej dostać na księżyc, jak przez spadnięcie, a nie spadamy wcale. Siła dośrodkowa utrzymuje nas pod wpływem księżyca, lecz siła odśrodkowa bezustannie oddala nas od niego.
Było to powiedziane tonem, który Ardanowi odjął ostatnią iskrę nadziei.
Część księżyca, do której pocisk się zbliżał, była to półkula północna, którą mapy księżycowe umieszczają na dole; karty te bowiem rysowane są powszechnie z widoków przez lunety dostrzeganych, a wiadomo, że lunety naodwrót przedstawiają przedmioty. Taką była mapa selenographica Beera i Moedlera, jakiej używał Barbicane. Owa północna pół-