Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 209 –

— I mnie to nie dziwi — potwierdziła Alicya.
— W każdym razie zapewniam państwo, iż jest niewinnym i spodziewam się, że go zostawią na przyszłość w spokoju.
— Hm — mruczał pan Watkins widocznie nie przekonany — czy nie sądzisz pan, iż ten przebiegły kafr udaje tylko strach, chroniąc się przed policyą?
— Nie, on jest niewinny, takie jest moje przekonanie, i zdaje mi się, że je drogo opłaciłem — rzekł pewnym głosem Cypryan.
— Ha, zostań pan przy swem przekonaniu, a ja zostanę przy swojem — zawołał pan Watkins.
Alicya przerwała nieprzyjemny obrót, jaki wzięła rozmowa.
— Ale, czy wiesz, panie Méré, że pański claim podczas twej nieobecności stał się bardzo wydatnym i wspólnik twój Tomasz Steele jest na drodze do zrobienia majątku.
— Nic nie wiem, pierwszą wizytą moją było udanie się do pani, z nikim dotąd się nie widziałem.
— Zapewne pan jeszcze bez obiadu? — zapytała Alicya.
— Przyznaję się, że tak jest w istocie — odparł Cypryan.
— Oh, nie odejdziesz pan stąd, niezjadł-