Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 208 –

mięsem aż do miejsca, gdzieśmy wóz zostawili. Znaleźliśmy go w dobrym stanie, pod gałęziami, któremi go przykryto.
Pożegnaliśmy naszego gościnnego gospodarza i wręczyliśmy mu zamiast przyrzeczonych czterech, pięć sztućców i spory zapas nabojów. Z takiem uzbrojeniem władca kraju pomiędzy rzekami Zambezi a Limpopo będzie niezwyciężonym.
— A dalszą podróż jakżeś pan odbył? — zapytała miss Watkins.
— Posuwaliśmy się wprawdzie powoli, lecz bez wypadków. Straż opuściła nas dopiero na granicy Transwaalu, gdzie i Pharamond Barthes nas pożegnał, udając się ze swemi Bassutami do Durbanu.
Po czterdziestu dniach wędrówki przez Veld, przybywam niestety bez rezultatu.
— Dlaczego więc uciekł Matakit? — pytała panna Watkins, słuchając z zajęciem; śmierć zaś trzech towarzyszy Cypryana nie zdawała się jej martwić zbytecznie.
— Ze strachu — odparł Cypryan.
— Czyż niema sprawiedliwości w Griqualandzie? — oburzył się fermer.
— O, często aż do zbytku, lecz nie dziwię się wcale, iż biedak widząc wzburzone umysły, wywołane zniknięciem dyamentu, wolał się na pewien czas usunąć.