Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 123 –

— No, czeka nas trud nie mały — zauważył Pantalacci — ten Matakit każe nam dobrze biegać. On zapewne jutro już dosięgnie Potchstrom i okolicznych gór, zanim my chaty opuścimy.
— Kto wam przeszkadza dziś puścić się w drogę? — zauważył Cypryan.
— Panu nikt, jeśli mu tak pilno.
— Co się mnie tyczy, nie myślę wyruszyć bez prowiantu, dobrego wozu, tuzina bawołów i dwóch koni pod wierzch. A to wszystko znajdziemy dopiero w Potchstromie.
Czy Annibal mówił seryo, czy też chciał się odłączyć od innych, było to pytanie, na które trudno odpowiedzieć.
Ale miał też odrobinę słuszności; bez środków lokomocyi i zapasu żywności, byłoby nierozsądnie zapuszczać się na północną stronę Griqualandu.
Koszt wozu i bawołów wynosił conajmniej od ośmiu do dziesięciu tysięcy franków; wiedział o tem Cypryan, a posiadał wszystkiego zaledwie cztery tysiące.
— Mam myśl! — zawołał nagle Tomasz Steele — czemu nie mamy wyprawy tej odbyć wspólnie; koszt się znacznie zmniejszy, a cel będzie tak samo dla każdego dostępny.