Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 122 –

— No, któż staje na ochotnika? — pytał Watkins, oglądając się wokoło. — Kto ma chęć puścić się w pogoń za kafrem? Nagroda będzie warta trudu, moje słowo na to!
Nie otrzymawszy żadnej odpowiedzi, mówił dalej:
— Moi panowie, jest was tu czterech, starających się o rękę mojej córki; a więc, kto dostawi złodzieja z dyamentem, słowo honoru na to, córkę mu oddam!
— Zgoda! — zawołał James Hilton.
— Należę do wyprawy, — zapewnił Friedel. — Ktoby niechciał zdobyć takiej nagrody! — ze złośliwym uśmiechem dodał Pantalacci.
Alicya zadrżała z oburzenia i wstydu na słowa ojca, i ledwie zdołała powstrzymać się od płaczu.
— Panno Watkins — mówił cicho Cypryan do niej — przyjąłbym chętnie udział w wyprawie, ale czy upoważniasz mnie pani do tego?
— Upoważniam pana wraz z najserdeczniejszem życzeniem powodzenia, panie Cypryanie — odpowiedziała z żywością.
— W takim razie pójdę choćby na koniec świata! — zawołał Cypryan, zwróciwszy się do pana Watkinsa.