Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wystąpienia mórz z ich łożysk, wiemy to aż nadto dobrze! Że czekało ich tylko opróżnienie zatoki Cheasapeake i zamienienie kończącego zatokę przylądka Hatteras na szczyt góry, wznoszący się ponad wysuszonym Atlantykiem, zgadzamy się i na to! Ale miasto, tak jak wiele innych nie zagrożone zalewem lub utratą wód, czy nie będzie wywrócone wstrząśnieniem, a w takim razie wszak gmachy pogruchoczą się, dzielnice zostaną pochłonięte w głębi przepaści, które się pootwierają na powierzchni ziemi. Ach, obawy te były aż nadto usprawiedliwione co do tych części kuli ziemskiej, których nie miały zalać wody z łożysk wyprowadzone.
Tak, bezwątpienia.
To też każda żyjąca istota uczuła dreszcz trwogi, przenikający ją aż do szpiku kości podczas tej fatalnej minuty. Tak jest! wszyscy drżeli — z wyjątkiem jednego inżyniera Pierdeux. Brakło mu już czasu, by podać do wiadomości to, co mu jego ostatnia praca wyjawiła, siedział więc sobie w najlepsze w jednej z bardziej uczęszczanych knajp miasta i zapijał szampańskie za zdrowie starego świata.
Dwudziesta czwarta minuta po godzinie piątej, odpowiadająca północy w Kilimandżaro, upłynęła...
W Baltimore... nic a nic!...