Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Teraz nastręczało się jedno pytanie, tyczące się tylko balistyki: czy pocisk nie zboczy z drogi sobie nakreślonej obliczeniami J. T. Mastona? Bynajmniej. Obliczenia były nieomylne. Wskazywały one, w jakiej mierze pocisk miał zboczyć w stronę wschodni od południka Kilimandżoro, na zasadzie obrotu ziemi na jej osi, i jaki będzie kształt linii krzywej, którą pocisk zakreśli na zasadzie swego pędu niesłychanie szybkiego?
Drugie pytanie: Czy pocisk będzie widzialny w czasie swego przebiegu? Nie, gdyż przy wyjściu z galeryi, pogrążonego w cieniu ziemi, nie będzie można dostrzedz. Skoro wejdzie w strefy świata małością swej objętości ujdzie najsilniejszemu wzrokowi, najmocniejszym szkłom, a skoro się wydobędzie z więzów przyciągania ziemi, zacznie stale wirować około słońca.
Zaiste, prezes Barbicane i kapitan Nicholl mogli być dumni z doprowadzonego do końca wspaniałego dzieła!
I dlaczegóż J. T. Maston nie był tam, by podziwiać doskonałe wykonanie prac, tak godnie odpowiadające ścisłości obliczeń, które je natchnęły?.. A nadewszystko dlaczego będzie on tak daleko w chwili, gdy ten wystrzał przerażający rozlegnie się aż w najdalszych kresach Afryki?
Wspominając go, dwaj koledzy Mastona ani domyślali się, że sekretarz Klubu strzeleckiego,