Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

O, chytrości kobieca!
Z czasem, być może — mówiła. Ale ten czas uciekał wielkiemi krokami. Tygodnie upływały jak dnie, dnie jak godziny, godziny jak minuty.
Maj nadszedł w końcu. Mistress Evangelina Scorbitt nie wymogła nic na J. T. Mastonie, a tam, gdzie ta wpływowa kobieta nie osiągnęła celu swych zachodów, wszystkie usiłowania musiały spełznąć na niczem. Czyż zatem należało już wyczekiwać z zimną krwią straszliwego ciosu i nie marzyć nawet o nadziei ocalenia?
Otóż nie! W podobnem położeniu rezygnacja jest nie na dobie! To też delegaci mocarstw europejskich stali się więcej niż zazwyczaj natrętnymi. Poprostu między nimi i członkami komisyi śledczej zawiązała się walka, nieustająca ani na chwilę. Dopieroż komisya była w opałach! Wszyscy ci reprezentanci starej Europy obsypywali ją zażaleniami. Nawet Jakób Jansen, mimo swej holenderskiej flegmy, dał się im we znaki. Pułkownik Borys Karkow wyzwał na pojedynek sekretarza rzeczonej komisyi i zranił, co prawda lekko, swego przeciwnika. Co zaś do majora Donellan, ten, jeśli się nie bił ani na szpady, ani na pałasze z nikim — bo to nie jest zwyczajem w Wielkiej Brytanii, — zato jednak, sekundowany przez swego sekretarza Dean’a Toodrink’a, wymienił kilkanaście kułaków w walce na pięści z Williamem S. Forste-