Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.2.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w oborze, i po kilku chwilach otrzymał od Ayrtona zadowalającą odpowiedź
Pencroff nie posiadał się z radości; co rana i co wieczora wysyłał telegram do obory, na który zawsze otrzymywał odpowiedź.
Ten rodzaj komunikacji przedstawiał dwie rzeczywiste korzyści: najpierw można było za pomocą niego przekonać się każdej chwili o obecności Ayrtona w oborze, a powtóre nie zostawiano go tym sposobem w zupełnej samotności. Zresztą nie upłynął nigdy tydzień, ażeby Cyrus Smith go nie odwidził, a i Ayrton od czasu do czasu przychodził do Pałacu Granitowego, gdzie zawsze znajdował szczere przyjęcie.
Tak upływał czas pogody wśród zajęć zwyczajnych. Zapasy osady, w jarzynach zwłaszcza i w zbożu, wzrastały z dniem każdym, a nasiona przywiezione z wyspy Tabor, przyjęły się wyśmienicie. Wielka Terasa przedstawiała widok ze wszech miar zadowalający. Czwarte z kolei żniwo wypadło świetnie, i łatwo się domyśleć, że nikt nie miał ochoty przekonywać się, czyli istotnie tegorazowy sezon wynosił czterysta miljardów ziarn. Pencroff jednak wpadł był z razu na tę myśl, ale gdy mu Cyrus Smith wytłumaczył, że gdyby liczył nawet po trzysta ziarn w minucie, czyli dziewięć tysięcy w godzinie, potrzebowałby około pięć tysięcy pięćset lat do ukończenia całego obrachunku, — dzielny marynarz uznał za stosowne odstąpić od swojego zamiaru.
Pogoda była wspaniała, a temperatura w dzień