Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.2.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Terasę i udał się na południowy brzeg jeziora, dla połowu ryby. Nie wziął ze sobą broni i dotychczas nie widział nigdy potrzeby tej ostrożności, drapieżne zwierzęta bowiem nie pojawiały się wcale w tej stronie wyspy.
Pencroff z Nabem krzątali się właśnie około podwórka, a Cyrus Smith z korespondentem zajęci byli fabrykacją sody, ponieważ zapas mydła już się był wyczerpał.
Nagle ozwał się krzyk!
— Na pomoc! ratunku!
Cyrus Smith i korespondent znajdowali się zbyt daleko, by krzyk ten mógł dojść do ich uszu. Pencroff z Nabem wybiegli czemprędzej z podwórka i puścili się ku brzegom jeziora.
Ale przed nimi jeszcze, nieznajomy, którego nikt się nie mógł spodziewać w tem miejscu, przebył w pław potok Glycerynowy, oddzielający terasę od lasu i wskoczył na brzeg przeciwny.
Tam Harbert spotkał się oko w oko z olbrzymim jaguarem, podobnym temu, który zabity został na przylądku Jaszczurczym. Będąc niespodzianie zaskoczonym, przycisnął się do drzewa, podczas gdy zwierz przysiadłszy do ziemi, już gotował się do skoku... Lecz w tej chwili nieznajomy nie mając innej broni prócz noża, rzucił się na potwora, który ze swej strony zwrócił się ku nowemu napastnikowi.
Krótko trwała walka. Nieznajomy posiadał siłę i zręczność prawie cudowną. Schwycił jaguara za gardło ręką potężną, jakby kleszczami, i nie