Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obecnie jedyna nadzieja ocalenia dla mieszkańców wyspy Lincolna!
Wszystkie więc podniosły się ramiona. A zresztą na cóżby się przydało odtąd żąć, zbierać, polować, zwiększać zapasy w Granitowym Pałacu? To co zawierały jeszcze skład i spiżarnia, mogło wystarczyć nad miarę prawie, do zaopatrzenia okrętu we wszystkie potrzeby, chociażby na najdłuższą podróż! Chodziło więc tylko o to jedynie, aby mieć ów okręt do rozporządzenia, przed spełnieniem się nieuniknionej katastrofy.
Zabrano się więc na nowo do pracy z gorączkowym zapałem. Około 23. Stycznia okręt był już w trzech częściach ukończony. Dotychczas nie objawiła się żadna zmiana w szczycie wulkanu. Wciąż widać było nad nim wyziewy, dymy pomięszane z płomieniami i rozpalone kamienie wypryskujące z krateru. Ale w ciągu nocy z 23. na 24., nacisk law, które doszły już do poziomu pierwszego piętra wulkanu, zerwał stożek, tworzący kapelusz krateru. Straszliwy trzask dał się słyszeć. Osadnicy myśleli z początku, że wyspa się rozsypuje. Wypadli wszyscy z Pałacu Granitowego.
Było około drugiej nad ranem.
Niebo stało w ogniu. Wyższy stożek, masa kamienia wysoka na tysiąc stóp, a ważąca miljardy funtów, strącony został na grunt wyspy, która się zatrzęsła do głębi pod tym ciosem. Na szczęście stożek ten miał kierunek pochyły ku północy, i upadł na płaszczyznę piasków i