Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

brzeże Pałacu Granitowego miało zupełne pokrycie w przylądku Rozbitków.
Pencroff i Ayrton, dwaj najgorliwsi budownicy nowego okrętu, przeciągali prace swoje jak tylko mogli najdłużej. Nie byli to bynajmniej ludzie zwracający uwagę na wicher targający im czuprynę, lub deszcz przenikający do kości — a uderzenie młotka ma tyle wartości w czas zły co i w pogodny. Ale skoro chłód bardzo ostry nastąpił po wilgotnej epoce, drzewo, którego włókna nabrały twardości żelaza, poczęło przedstawiać niezmierną trudność w obróbce — i z tego powodu, około 10 czerwca trzeba było ostatecznie dać pokój budowie okrętu
Cyrus Smith i jego towarzysze nieraz już zwracali na to uwagę, jak dokuczliwą była temperatura zimowa na wyspie Lincolna. Zimna tu można było porównać do dających się uczuć w Stanach Zjednoczonych Nowej Anglji, położonych mniej więcej w tej samej odległości co wyspa Lincolna od równika. Jeżeli na półkuli północnej, a już co najmniej w części zajętej przez Nową-Brytanję i północ Stanów Zjednoczonych, zjawisko powyższe tłumaczy się płaskim układem terytorjów, które graniczą z biegunem i na których żadna nierówność gruntu nie stawi przeszkody wichrom podbiegunowym, to tu na wyspie Lincolna tłumaczenie takie nie miało wartości.
— Zauważono nawet — rzekł pewnego dnia Cyrus Smith do towarzyszy — że przy równych szerokościach, wyspy i części przybrzeżne mniej cierpią od zimna niż okolice śródmor-