Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/096

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

towego Pałacu, a w nieobecności naszej, niktby im w zabraniu go nie przeszkodził!
— Sądzę więc zgodnie z p. Spilettem, że należy go zostawić w Porcie Balonowym. Jak tylko jednak wrócimy, a wyspa nie będzie jeszcze wolną od tych hultajów, najroztropniej będzie sprowadzić nasz statek aż pod Pałac Granitowy i zatrzymać go tam aż do chwili, gdy zniknie wszelka obawa zbrodniczych odwidzin.
— Zgoda. A teraz dalej w drogę, zakończył korespondent.
Powróciwszy do Granitowego Pałacu, Harbert, Pencroff i Gedeon Spilett, opowiedzieli inżynierowi wszystko co im się zdarzyło, a on pochwalił powzięte przez nich postanowienia tak na teraz jak i co do przyszłości. Przyrzekł nawet marynarzowi zbadać część kanału znajdującą się pomiędzy wysepką a wybrzeżem, dla zobaczenia, czy nie będzie można utworzyć w tem miejscu sztucznego portu za pomocą grobli. Tym sposobem „Bonawentura“ byłby wciąż pod ręką a w razie potrzeby i pod zamknięciem.
Tegoż samego wieczora wysłano telegram do Ayrtona z prośbą, aby sprowadził z zagrody parę kóz, które Nab zamierzał przyswoić na łąkach terasy. Rzecz dziwna jednak, od Ayrtona nie nadszedł znak otrzymania telegramu, wbrew przyjętemu przezeń obyczajowi. Zadziwiło to niepomału inżyniera. Mogło być jednak, że Ayrtona nie było w tej chwili w zagrodzie, albo że się znajdował w drodze do Pałacu Granitowego.