stępujące słowa, zmięszane z przekleństwami, doszły do ucha Artona:
— Dobry nabytek, ten nasz dwumasztowiec!
— Dzielnie chodzi nasz Speedy[1] nie ma co mówić! Usprawiedliwia swą nazwę!
— Cała marynarka norfolcka może za nim wyprawić gonitwę — nie dopędzi go!
— Hurra! niech żyje nasz dowódca!
— Hurra! niech żyje Bob Harvey!
Łatwo wystawić sobie, jakie wrażenie wywarł na Ayrtonie ten dosłyszany urywek rozmowy, gdy sobie przypomnimy, że ów Bob Harvey był jego dawnym kolegą australskim, zuchwałym marynarzem, który poszedł dalej drogą zbrodniczych rozbojów. Bob Harvey opanował był ten statek w okolicach wyspy Norfolk, statek naładowany bronią, amunicją, narzędziami rozmaitego gatunku, które przewiezione być miały na jednę z wysp sandwichskich.
Cała jego banda wsiadła na okręt, i ze skazańców zostawszy korsarzami, nędznicy ci grasowali po Cichym Oceanie, rozbijając statki, mordując załogi, dziksi i okrutniejsi od samych Malajczyków!
Łotry ci rozprawiali głośno, opowiadając sobie nawzajem swe bohaterskie czyny i pijąc przytem bez miary, i oto, co Ayrton wyrozumiał z ich rozmowy:
Czynna załoga Speedy’ego składała się z samych skazańców angielskich, zbiegłych z Norfolk.
- ↑ Wyraz angielski, oznacza „czynny.“ „skrzętny.“