Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/009

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tę wyspę. Zresztą byli oni jakby stworzeni do tego nowego życia na tym kawałku ziemi, ich własnym przemysłem niejako ucywilizowanym! Lecz koniec końców okręt ten przynosił ze sobą wieści o świecie, a może mieścił w sobie kawałek ojczyzny, spieszącej na ich powitanie! Okręt ten wiózł ludzi im podobnych, więc łatwo zrozumieć, że na jego widok żywiej zabiły im serca!
Pencroff od czasu do czasu brał lunetę do ręki, stawał przy oknie, i z niezmierną uwagą śledził okręt oddalony jeszcze dwadzieścia mil na wschód. Osadnicy nie byli więc jeszcze w możności dania jakiegokolwiek znaku o sobie. Chorągwi wywieszonej nie podobna by było dostrzedz z okrętu, ani usłyszeć huku strzelby, ani ujrzeć ognia zapalonego.
Bądź co bądź, można było być pewnym, że wyspa ze sterczącą na niej górą Franklina, w żaden sposób nie ujdzie uwadze szyldwacha okrętowego. Mimo to jednak, czemuż by okręt miał do niej przybić? Wszak tylko ślepy wypadek mógł go zapędzić w tę stonę Cichego Oceanu, gdzie na mapie nie było żadnej wyspy, prócz wyspy Tabor, która także leżała zdala od dróg uczęszczanych przez statki kurjerskie z archipelagów polynezyjskich, Nowej Zelandji i wybrzeży amerykańskich!
W odpowiedź na te uwagi, który każdy sam sobie robił — zawołał nagle Harbert:
— Czy to nie Duncan może?
Duncan, jak wiemy, był to jach lorda Gle-