Strona:Juliusz Verne-Sfinks lodowy.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 243 —

będąc przewróconą na dół dawnym swym szczytem, lodu takiego dostarczyć nie mogła, to z innych wymijających nas zwolna lodowców, nabrać go było można, bez zbytniego trudu i niebezpieczeństwa.
Wprawdzie wyładowanie wszystkich ciężarów zabrało nam sporo drogiego czasu — nie żałowaliśmy go wszakże; szło tu bowiem nietylko o ulżenie Halbranowi w chwili spuszczenia go na dół, ale co ważniejsze, o bezpieczne umieszczenie zapasów żywności. Niepewna bowiem pozycya statku wśród lodowych łomów budziła poważne obawy, aby lada wstrząśnienie nie strąciło go do głębi morskiej, pozbawiając nas wszelkich środków do dalszej egzystencyi.
— Niemniej też należało wziąść w szczególną opiekę jedyną łódź, która nam pozostała, a którą w danym razie Hearne ze swymi towarzyszami nie wahałby się pewno gwałtem czy podstępem zabrać. Ze wszelkim więc przyborem wioseł, masztów i żagli, kazał ją kapitan złożyć w obszernej grocie, znalezionej nieopodal Halbrunu, do której wejścia strzegli, mianowicie w nocy, Dick Peters z Hurliguerlim na zmianę.
W ciągu 19-go, 20-go i 21-go stycznia, dokonaną została podwójna praca około zniesienia ładunku i zdjęcia masztów, oraz założenia obozu przez rozbicie kilku namiotów, któreby dały schronienie przed wszelką nadejść mogącą niepogodą, jakiej zawsze obawiać się należy w tych stronach.
Ponieważ ciepłe pożywienie jest ważnym warunkiem zdrowia, przeto Endirot przysposabiał nam jak dawniej, obiady na swej żelaznej kuchni, ustawionej pod jedną z dłuższych ścian lodowca.
Tymczasem mimo bacznej uwagi zwróconej na Hearna, nie było mu można w ciągu tych kilku dni nic zgoła zarzucić. Czy surowa groźba kapitana sprowadzila tę zmianę, czy też zrozumiał, że od dobra ogółu i jego ocalenie zawisło, czy