Strona:Juliusz Verne-Sfinks lodowy.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 155 —

Nie były one tylko malowane, lecz wyżłobione w drzewie tak, iż czuć je było pod palcami. Napis ten przedstawiał się tak:

R I O
Li v p o l

Orion z Liverpoolu!... Tak, niezawodnie!... Cóż to znaczy że kilka liter jest nieczytelnych?... Te które pozostały, wystarczają aż nadto, do złożenia nazwy żaglowca i miejsca jego pochodzenia...
Kapitan Len Guy ujął deskę w obie ręce i przyłożył do ust, a tłumione łkania rozsadzały mu piersi.
Stałem milczący, nie chcąc przerywać próżnemi słowami tak naturalnego wzruszenia.
Hunt tymczasem, iskrzącym wzrokiem, jak u dzikiego zwierzęcia, zapatrzył się w południową dal. Gdy jednak kapitan wstał, podniósł się i on z kolan, i nie rzekłszy słowa, położył deskę na swem ramieniu i szedł dalej z drugimi.
Wkrótce wróciliśmy do zatoki i odpłynęli do Halbranu.
Nazajutrz wszakże nie podniesiono jeszcze kotwicy, kapitan bowiem postanowił poczekać, choćby dzień jeden, w nadziei że wreszcie ustanie ta gnębiąca cisza, bo o ciągłem holowaniu statku nie mogło przecież być mowy.
Gdy więc lekki wietrzyk poruszył ciężką, jak ołów atmosferę, porzuciliśmy pustą wysepkę Bennet, uwożąc z niej cenny dowód katastrofy, jakiej uległ Orion na brzegach Tsalal.
Z pomocą lekkiego wiatru, przy dość wyraźnym prądzie wody ku południowi, płynęliśmy tak spokojnie, że zaledwie dawał nam się odczuwać ruch statku. Pomimo jednak, iż szczególną na wszystko zwracałem baczność, nie zauważyłem wcale, aby morze miało tu barwę wyjątkowo ciemno niebieską, nie widziałem też żadnej osobliwej rośliny na jego powierzchni, ani spotkaliśmy, choćby jednego z tych dziwacznych zwierząt o ciele długiem na trzy stopy, wysokiem na 6 cali, pokrytem białym, miękkim włosem, z krótkiemi nóżkami, za-