Strona:Juliusz Verne-Przygody trzech Rossyan i trzech Anglików w Południowej Afryce.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

—Wiadomości bardzo ważne, nadzwyczaj ważne, których panom natychmiast udzielę — odpowiedział.
Pułkownik wciąż wpatrywał się w Daily-News. Koledzy, wlepiwszy wzrok w niego, oczekiwali niecierpliwie; rychło przemówi. Wreszcie powstawszy, ku wielkiemu zdziwieniu wszystkich, a szczególniéj tego, ku któremu zwrócił swą mowę, Everest poszedł prosto ku Mateuszowi Struxowi i rzekł do niego:
— Zanim zakomunikuję panom wiadomości, w tym dzienniku zawarte, pragnę zrobić pewne uwagi.
— Słucham pana — odpowiedział Strux.
— Aż dotąd, panie Strux, współzawodnictwo więcéj osobiste aniżeli naukowe rozdzieliło nas, utrudniając prace, które przedsiębraliśmy w interesie dobra powszechnego. Wynikało to, jak mniemam, ztąd, że nas obydwóch w równym charakterze postawiono na czele ekspedycyi. Położenie takie wywoływało pomiędzy nami nieustanne scysye; każde jakiegokolwiekbądż rodzaju przedsiębiorstwo, powinno mieć jednego naczelnika.
Mateusz Strux kiwnął głową na znak, że jest tego samego zdania.
— Panie Strux, skutkiem obecnie zachodzących okoliczności, położenie to dla nas obydwóch przykre zmieni się. Zanim jednak okoliczności te wymienię, pozwól pan, ażebym cię zapewnił, iż mam dla pana szacunek głęboki, szacunek, na który zasłużyłeś znakomitemi swemi naukowemi pracami. Chciéj pan wierzyć, iż mocno żałuję wszystkiego, co dotąd między nami zaszło.
Słowa powyższe wypowiedział pułkownik z wielką godnością, a nawet z pewnym rodzajem jakiéjś dumy; w tłumaczeniu się tém, wyrażoném szlachetnie, nie przebijało najmniejsze upokorzenie się.
Nikt z obecnych nie mógł zrozumieć, do czego zmierzała przemowa pułkownika; nie mogli odgadnąć jéj powodu; może nawet Mateusz Strux, nie mając powodu do podobnych oświadczeń, mniéj był sposobnym do puszczenia w niepamięć zajść osobistych. Powstrzymał więc swą antypatyą i odpowiedział: