Strona:Juliusz Verne-Podróż naokoło świata w 80-ciu dniach.djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nia — te barbarzyńskie zwyczaje istnieją jeszcze w Indyi i Anglia nie zniosła ich dotąd?
— W większej części Indyi — odparł pan Cromarty — ofiary takie już się nie odbywają, ale my nie mamy najmniejszego wpływu na te dzikie kraje, zwłaszcza w Bundelkund. Cały północny spadek gór Vindhias jest areną ciągłych morderstw i grabieży.
— O biedna! — mruczał Obieżyświat — żywcem spalona.
— Tak — ciągnął dalej generał — gdyby jej nie spalono, nie uwierzycie, w jaki okropny sposób obchodziliby się z nią jej krewni. Obciętoby jej włosy, dano zaledwie garść ryżu jako strawę, odpychanoby ją od siebie. Uważaną by była za istotę nieczystą i umarłaby gdzieś w kącie, jak nędzny pies. Dlatego też obawa tak strasznego istnienia, więcej jeszcze niż miłość lub fanatyzm religijny, pcha do ofiary te nieszczęsne istoty. Czasami jednakże ofiara jest rzeczywiście dobrowolną, nieraz rząd musi użyć swej władzy, by temu przeszkodzić. Otóż przed paroma laty, gdym mieszkał w Bombayu, młoda wdowa prosiła gubernatora, by pozwolił na spalenie jej wraz z trupem męża. Łatwo się domyśleć, iż gubernator odmówił. Wtedy wdowa opuściła miasto, schroniła się do niezależnego »rajah«, gdzie ofiara się dopełniła.