kazał mu zarazem paszport, który zapewne chciał podać do wizy.
Fix machinalnie wziął papier do ręki, lecz rzuciwszy okiem na rysopis, ledwie się wstrzymał od okrzyku. Papier zadrżał w jego ręku. Rysopis na paszporcie nieznajomego w zupełności odpowiadał przysłanemu przez dyrektora policyi z Londynu.
— To pański paszport? — spytał.
— Nie, to paszport mego pana.
— A gdzież pan?
— Pozostał na statku.
— Ależ on sam musi pójść do biura konsula, by dowieść tożsamości swej osoby.
— Czyż to konieczne?
— Nieuniknione.
— Gdzież się znajduje biuro konsula?
— Tam na placu — odrzekł inspektor policyi, wskazując dom, znajdujący się od nich o jakie 200 kroków.
— W takim razie muszę odszukać mego pana, któremu to wcale podobać się nie będzie, gdyż nie lubi się trudzić.
Po tych słowach nieznajomy, pożegnawszy pana Fix, udał się na pokład statku.
Strona:Juliusz Verne-Podróż naokoło świata w 80-ciu dniach.djvu/042
Wygląd
Ta strona została przepisana.