Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
277




ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIĄTY.


Stary lis Jakóba Ross’a.


Tego dnia właśnie termometr opadł na szesnaście stopni niżej zera. Powietrze było spokojne, a po ustaniu wiatru i mróz był znośniejszy. Hatteras korzystając z pięknej pogody, wybrał się na zwiedzenie otaczającej okręt płaszczyzny; wszedł na jednę z najwyższych od strony północnej gór lodowych, a uzbrojony w lunetę obejrzał się na około, lecz prócz gór i płaszczyzn lodowych nic więcej dostrzedz nie był wstanie. Jak wzrokiem zasięgnąć można, nigdzie ani kawałeczka ziemi; istny obraz chaosu w najposępniejszej postaci. Powrócił zatem na pokład i usiłował obliczyć choćby tylko w przybliżeniu, jak długo trwać może to uwięzienie.
Myśliwi a szczególniej doktór, James Wall, Simpson, Johnson, i Bell, zaopatrywali wciąż spiżarnię okrętową w świeżą coraz zwierzynę. Ptaki wprawdzie odleciały na południe, szukając cieplejszego klimatu, lecz pozostał gatunek kuropatw pospolicie pod tą szerokością jeograficzną przebywających, które łatwo było strzelać i których