Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
269

spodzianego przyboru wody w morzu, kapitan kazał zarzucić kotwice. Johnson dowiedziawszy się, że Forward był u bieguna zimnego, ściślej jeszcze przygotowań do zimowiska przestrzegał.
— Dopiecze nam do żywego ta zima; mówił do doktora; kapitan wybornie trafił, utkwiwszy w najprzykszejszem miejscu na całej kuli ziemskiej.
Doktór w głębi duszy uradowany był myślą, że zimę przepędzi u zimnego bieguna; za nic w świecie nie chciałby opuścić tej sposobności.
Osada zajęta była najprzód robotami zewnętrznemi; żagle pozostały przy rejach, zamiast być zwiniętemi, jak to czynili wszyscy żeglarze poprzednio tam zimujący; owinięto je tylko w pokrowce, a lód sam im zrobił nieprzemakalne okrycie. Nie spuszczano również masztów, mogących służyć za doskonałe obserwatorya; tylko liny podręczne odjęto.
Potrzeba było koniecznie obrąbać lód na około statku, który cierpiał od parcia odłamków przylegających po obu stronach i ciężarem swym przygniatających boki statku; zagłębiony był w wodzie więcej niż zwykle. Robota to była i długa i trudna. Nareszcie po kilku dniach pracy, spodnia część okrętu została uwolnioną z więzienia, z czego też i skorzystano zaraz, dla zrobienia po-