Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
268

Najprzód korzystając z doświadczenia Johnson’a i przy jego pomocy, poczynił wszystkie przygotowania do zimowiska. Według jego rachunku Forward zapędzonym został o dwieście pięćdziesiąt mil od ostatniego lądu znanego, to jest od Nowej Kornwalii; na ogromnej przestrzeni lodowej sciśnięty był i otoczony ze wszech stron jakby w jakiem łożu granitowem, z którego żadna siła ludzka wyrwać go nie była wstanie.
Nigdzie nie było ani kawałeczka czystej wody, na tych morzach ujętych zimą podbiegunową. pole lodowe ciągnęło się jak okiem dojrzeć można było, a nie przedstawiało gładkiej powierzchni. Przeciwnie, góry lodowe piętrzyły się na ściętej płaszczyznie i ogromniejsze z nich osłaniały go tak, że zaledwie tylko południowo-wschodni wiatr do niego dochodził.
Gdyby zamiast lodów były skały, zieloność zamiast śniegów, bryg mógłby był stać sobie spokojnie na kotwicy w pięknej zatoce, osłonięty od najgwałtowniejszych wiatrów. A tutaj, co za widok smucący, jaka natura zmartwiała, jaki bolesny widok!
Jakkolwiek bryg silnie był lodami ściśnięty i nie poruszał się wcale, zawsze jednak w przewidywaniu gwałtownego puszczania lodów, lub nie