Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
206

kalibru. Lodniki rozciągnięte jak białe obrusy, odbijały światło na niezmierne przestrzenie. Przepyszny był widok tej podbiegunowej natury zwalczonej przez roztopy. Bryg płynął bardzo blisko wybrzeża, można więc było dostrzedz na skałach lepiej niż inne osłoniętych rzadkie krzaki, których różowe kwiecie lękliwie wyłoniało się z pośród śniegów; mchy chude różowo zabarwione i porosty jakiejś karłowatej wierzby czołgające się po ziemi.
Nakoniec dnia 19-go czerwca okrążono cypel Minto leżący pod owym wyczekiwanym siedmdziesiątym drugim równoleżnikiem i stanowiący kończynę zatoki Ommaney; statek wszedł do zatoki Melwille’a, nazwanej morzem srebrnem przez Boltona; wesoły ten marynarz wypowiedział przy tej sposobności mnóstwo konceptów, z których zacny CIawbonny naśmiał się serdecznie.
Pomimo wiatru przeciwnego dosyć mocnego, posuwanie się Forwarda odbywało się bez wielkiej trudności, a 23-go czerwca minął już siedmdziesiąty czwarty stopień szerokości północnej. Był wtedy w samym środku zatoki Melville’a, najznaczniejszego z mórz w tamtych stronach. Kapitan Parry pierwszy był na tych wodach z wyprawą swą w 1819-m roku, i tam to załoga jego zdo-