okrętu; wówczas, grube one były jeszcze na sześć lub siedm stóp. Trzeba było więc ostrożnie posuwać się między niemi, bo choćby okręt oparł się ich gnieceniu, to mógł być przez nie podniesiony i wywrócony na bok.
W południe zauważono po raz pierwszy wspaniałe słoneczne zjawisko, drugie słońce, dwoma otoczone kołami; okrąg zewnętrzny widzialny był tylko na trzydzieści stopni z każdej strony poziomu średnicy. Dwa słońca różniły się widocznie między sobą; barwy okręgów światlanych szły od środka na zewnątrz w następującym porządku: naprzód czerwone, potem żółto-zielone, blado-niebieskawe, nakoniec biała, której granic niepodobna było określić. Doktór przypomniał sobie dowcipną teoryę tego zjawiska, wymyśloną przez Tomasza Younga. Uczony ten utrzymuje, że jest ono skutkiem rozkładu promieni słonecznych przy łamaniu się ich pod kątem od sześćdziesięciu do dziewięćdziesięciu stopni mającym, na chmurach napełnionych igiełkami lodu. Zjawisko to nie może być widzialne przy niebie zupełnie czystem. Zdawało się doktorowi, że taki wykład tego fenomenu jest bardzo prawdy bliski.
Żeglarze oswojeni z morzami północnemi, uważają to zjawisko za przepowiednie obfitego śniegu.
Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/189
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
181