wożenia ładunku po lodach; zapłacił cztery funty za sanie i sześć psów, a i za tę cenę nie łatwo mu je odstąpiono. Chciał także namówić sobie do służby Hansa Christyana, biegłego psów przewodnika, ale nie było go wówczas w południowej Grenlandyi.
Na porządku dziennym była z kolei wielka kwestya: czy jest w Uppernawik jaki Europejczyk czekający na Forwarda? czy gubernator nie wie co o jakim cudzoziemcu, Angliku prawdopodobnie, który osiadł czasowo w tamtych stronach? kiedy mieszkańcy mieli ostatnie stosunki z okrętami wielorybniczemi lub innemi jakiemi?
Na pytanie to gubernator odpowiedział, że od sześciu miesięcy nie pokazał się żaden obcy człowiek na tej ziemi.
Shandon wypytywał się o nazwy statków wielorybniczych, które ostatnie tu przybyły; żadnej z tych nazw nie znał. Rozpacz go ogarnęła.
— Przyznaj doktorze, mówił, że niepodobna tego zrozumieć; nic u przylądka Farewel, nic na wyspie Disko, i nic w Uppernawik.
— Jeśli mi powiesz, kochany Shandonie, za kilka dni: nic w zatoce Melvile’a, to cię pozdrowię jako jedynego dowódcę Forwarda.
Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/114
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
106