Strona:Juliusz Verne-Podróż Naokoło Księżyca.djvu/013

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ I.

Od dziesiątej godziny minut dwadzieścia, do dziesiątej
godziny minut czterdzieści siedm wieczorem.


Skoro wybiła dziesiąta godzina, Michał Ardan, Barbicane i Nicholl pożegnali bardzo licznych przyjaciół, których zostawiali na ziemi. Do pocisku wpuszczono parę psów, przeznaczoną dla rozpowszechnienia ich rassy na lądach księżycowych. Trzej podróżnicy zbliżyli się do otworu ogromnej tuby żelaznej, a winda podniosła ich i osadziła przy stożkowem przykryciu kuli.
Przez otwór umyślnie na to przysposobiony, weszli oni do wagonu aluminiowego, a skoro windę uprzątnięto, ostatnie rusztowania osłaniające paszczę kolumbiady rozebrane zostały.
Nicholl wszedłszy ze swymi towarzyszami do pocisku, zajął się zaraz zamknięciem jego otworu za pomo-