Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.2.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ubior ich musiał się stawać za ciasnym. Brygadyer Murphy i Major Oliphant musieli zadawać sobie najuczeńsze ciosy w arenie szachowej. Nikt więc nie wątpił, że w Gibraltarze musiało się wszystko odbywać porządnie i wygodnie. W każdym razie Anglia mogła mieć tylko pochwały dla tych dwóch oficerów i jedenastu żołnierzy, którzy pozostali wierni swemu posterunkowi.
Kapitan Servadac i jego towarzysze, gdyby im zagroziła śmierć ze zmarznięcia, mogliby się bezwątpienia schronić na wysepkę Gibraltaru. Przyszło im to na myśl. Byliby bez wątpienia gościnnie przyjęci na tej wysepce, jakkolwiek pierwsze przyjęcie pozostawiało nieco do życzenia. Anglicy nie byli ludźmi, zdolnymi opuścić bliźnich, nie podawszy im pomocy. To też w razie ostatecznej konieczności mieszkańcy Ziemi Gorącej nie wahaliby się wyemigrować do Gibraltaru. Ale byłaby to długa podróż na tem olbrzymiem polu lodowem, bez schronienia, bez ognia i może nie wszyscy z tych, coby ją przedsięwzięli, przybyliby do celu! To też ten projekt mógł być wykonany tylko w razie rozpaczliwym i naturalnie nikt nie myślał o opuszczaniu Ziemi Gorącej, dopóki wulkan wydawać będzie dostateczną ilość ciepła.
Wyżej powiedziano, że wszystko, co żyło w kolonii gallickiej, schroniło się do pieczar centralnego komina. W istocie niektóre zwierzęta musiały opuścić galerye Ula Niny, gdzieby pozdychały z zimna. Nie bez trudu sprowadzono do takiej głębokości dwa konie, jeden kapitana Servadaca, drugi Ben-Zufa; ale kapitan i jego ordy-