Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.2.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A Izaak Hakhabut?... Czy samolub ten pdzielał obawy kapitana Servadaca i towarzyszów jego w ciągu ostatnich dwóch miesięcy?
Bynajmniej. Izaak Hakhabut nieopuścił Hanzy od czasu pożyczki, zawartej na tak korzystnych dla niego warunkach. Zaraz na drugi dzień po ukończeniu operacyi profesora, Ben-Zuf pospieszył odnieść mu pieniądze i bezmian. Cena wynajmu i procenta znajdowały się już w jego ręku. Pozostawało mu tylko zwrócić papierowe pieniądze, złożone jako zastaw — i stosunki jego z mieszkańcami Ula Niny znowu się zerwały.
Jednocześnie Ben-Zuf zawiadomił go, że cały grunt Galii składa się ze złota, bez wartości wprawdzie tu na miejscu, ale którąby mogło mieć na ziemi.
Izaak sądził, że Ben-Zuf żartuje sobie z niego. Nie uwierzył tej historyi i więcej niż kiedykolwiek myślał o zagarnięciu wszelkiej monety znajdującej się w Galii.
Tak więc Ul Niny ani razu nie był zaszczycony odwiedzinami cnego Hakhabuta.
— To dziwna rzecz — robił czasem uwagę Ben-Zuf — jak się człowiek łatwo przyzwyczaja do tego, by go wcale nie widzieć.
Otóż w owym czasie Izaak Hakhabut myślał o wznowieniu stosunków z Gallijczykami. Naturalnie wymagał tego własny interes żyda. Naprzód niektóre towary jego zaczynały się psuć; powtóre ważną było dla niego rzeczą wymieniać te towary na pieniądze, zanim kometa połączy się z ziemią. W istocie, towary te po powrocie na