Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.2.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

opanowani byli nieprzepartą żądzą powrotu na kulę ziemską, gdzie pozostawili rodziny, przyjaciół, to łatwo zrozumieć; ale Palmiryn Rosette nie miał już rodziny, nie miał przyjaciół, gdyż nigdy nie miał czasu pozyskać ich sobie. Ze znanym swym charakterem, coby on mógł poradzić sobie? A ponieważ miał taką wyjątkową naukę, ponieważ uniesiony został w przestrzeń na nowem ciele niebieskiem, więc oddałby wszystko, byle tylko nigdy go nie opuszczać.
Miesiąc przeszedł w takich warunkach, wśród obaw Galijczyków i nadziei Palmiryna Rosette. Dnia 1. września odległość Galii od Jowisza wynosiła wszystkiego trzydzieści ośm milionów mil, równo tyle, ile stanowi odległość ziemi od jej punktu atrakcyjnego. Dnia 15. odległość ta zmniejszyła się do dwudziestu sześciu milionów mil. Planeta powiększał się na firmamencie i Galia zdawała się być przyciąganą ku niemu, jak gdyby kierunek ekliptyczny zmienił się w prostopadłe spadanie pod wpływem Jowisza.
A potężnym był ten planeta zagrażający Galii i ze wszech miar niebezpiecznym! Wiadomo od czasów Newtona, że atrakcya między ciałami wykonywa się proporcyonalnie do ich masy i w stosunku odwrotnym kwadratów odległości. Owoż masa Jowisza była bardzo znaczną, a odległość, w której Galia miała przechodzić koło niego znacznie się zmniejszyła!
W samej rzeczy średnica tego olbrzyma wynosi trzydzieści pięć tysięcy siedmset dziewięćdziesiąt mil, czyli jest jedynaście razy większą od