Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.2.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Za pozwoleniem, kochany profesorze, — powiedział — jeszcze jedno pytanie. Czy nie wiesz pan, co to jest za substancya, z której Galia jest utworzona?
— Może i wiem! — odrzekł Palmiryn Rosette. — Natura tej materyi... gęstość jej, wynosząca dziesięć... ośmieliłbym się twierdzić... o! jeżeli tak jest, to miałbym czem zbić z tropu Ben-Zufa! Niechby ośmielił się przyrównywać swój pagórek do mojego komety!
— Cóżbyś pan ośmielił się twierdzić? — zapytał kapitan Servadac.
— Że ta substancya — odrzekł profesor cedząc każdy wyraz przez zęby — że substancya ta jest ni mniej ni więcej jak telurium...
— Ba! telurium... — zawołał Ben-Zuf.
— Telurium złota, to jest ciała złoconego znajdowanego często na ziemi; w tutejszem telurium według mego wyrachowania znajduje się trzydzieści procentów złota!
— Trzydzieści procentów! — zawołał Hektor Servadac.
— Dodawszy siedmdziesiąt procentów telurium otrzymać możemy specyficzną gęstość Galii!
— Kometa ze złota! — powtarzał kapitan Servadac.
— Znakomity Maupertuis przypuszczał, że jest to możebnem i Galia usprawiedliwia to przypuszczenie.
— W takim razie — rzekł hrabia — jeżeli Galia spadnie na ziemię, zmieni wszystkie warunki monetarne, ponieważ obecnie jest w obiegu