Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.2.djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zkąd?
— Z północnych wybrzeży Śródziemnego morza, i można przypuszczać, że przynosi...
— Co przynosi?
— Wiadomości z Europy! — dokończył Izaak — chciwie wpatrując się w kapitana Servadac.
A więc po trzech i pół miesiącach pobytu na Galii Izaak jeszcze upierał się przy swejem. Przy jego temperamencie trudniej mu było, aniżeli komu innemu, wyrzec się moralnie rzeczy ziemskich, chociaż stało się to już materyalnie! Jeżeli był zmuszony do skonstatowania, ku wielkiemu swemu ubolewaniu, ukazania się fenomenów nie normalnych, jak skrócenie się dnia i nocy, zmiana punktów wschodu i zachodu, to zawsze, według jego wyobraźni działo się to wszystko na ziemi. To morze było zawsze Śródziemnem morzem! Jeżeli pewna część Afryki znikła niewątpliwie wśród jakiegoś kataklizmu, to Europa istniała w całości o kilkaset mil na północ! Mieszkańcy jej żyli jak przedtem; mógł więc jeszcze handlować, kupować, sprzedawać, frymarczyć! Hansa będzie pływać przy brzegach europejskich, w braku brzegu afrykańskiego — a on może nic nie straci na tej zamianie? Dla tego to Izaak Hakhabut nie tracąc czasu przybiegł, by w Ulu Niny zasięgnąć wiadomości z Europy.
Starać się przekonać Izaaka, pokonać jego upor — byłoby próżnym trudem. Kapitan Servadac nie myślał nawet próbować tego. Zresztą nie bardzo mu szło o wznowienie stosunków