Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.1.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szedł za gubernatorem i był posłuszny, co uczynił nie bez tego, by nie rzucić trwożliwem okiem na swój statek.
W godzinę potem dwudziestu dwóch mieszkańców wyspy Gurbi zgromadziło się w pokoju posterunku. Tam, po raz pierwszy młody Pablo poznał małą Ninę, która wydała się bardzo zadowoloną, znalazłszy w nim towarzysza swego wieku.
Kapitan Servadac zabrał głos i przemówił w taki sposób, by być zrozumianym przez żyda i Hiszpanów, zapowiedziawszy, że chce dać im poznać trudne położenie, w jakiem znajdują się. Dodał zresztą, że liczy na ich rezygnacyą, wytrwałość i że teraz wszyscy powinni pracować we wspólnym interesie.
Hiszpanie spokojnie wysłuchali wszystkiego i nie mogli zdobyć się na odpowiedź, nie wiedząc jeszcze czego od nich żądano. Wszakże Negrete uznał, iż należy zrobić jednę uwagę i zwracając się do kapitana Servadac, powiedział:
— Panie gubernatorze, towarzysze moi i ja pozawieraliśmy umowy i chcielibyśmy wiedzieć, w jakim czasie można będzie odesłać nas do Hiszpanii?
— Odesłać ich do Hiszpanii, panie gubernatorze generalny! — zawołał Izaak czysto po francusku. — Niech mi pierwej zapłacą co są dłużni! Łotry te! przyrzekli mi po dwadzieścia realów od osoby za przewiezienie ich na pokładzie Hanzy. Jest ich dziesięciu. Należy mi się więc dwieście realów! Biorę na świadka...