Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.1.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

imiennego korespondenta. Ale zacznijmy od urządzenia się na wyspie Gurbi, tak jak gdy byśmy mieli na zawsze pozostać na niej.
Tak rozmawiając, Hektor Servadac, a za nim hrabia i porucznik Prokop udali się do chaty, dziś już odbudowanej staraniem Ben-Zufa. Posterunek również był w dobrym stanie, Galeta i Zefir mieli wygodną stajnię. Tu, w skromnej chatce, Hektor Servadac ofiarował schronienie swym gościom, jakoteż małej Ninie, której towarzyszyła koza. Po drodze ordynans sądził, iż może rozporządzić się dwoma zawiesistymi całusami na rzecz Niny i Marzy, które lube te istoty oddały mu z całego serca.
Potem odbyła się w Gurbi narada nad tem, do czego należy najpierwej wziąć się.
Najważniejszą kwestyą była kwestya pomieszkania na przyszłość. Jak tu ulokować się na wyspie w ten sposób, by wytrzymać straszliwe zimno, na jakie Galia będzie narażona w tej przestrzeni międzyplanetowej i przez czas, którego długości nie można było obrachować? Czas ten, w samej rzeczy, zależał od ekscentryczności orbity jaką przebiegała asteroida, i być może, iż wiele lat upłynie nim słońce powróci. Owoż paliwa nie było w obfitości. Węgla nic, drzewa bardzo nie wiele, a było słuszne przypuszczenie, że nic nie wyrośnie podczas całego okresu straszliwego zimna. Co tu począć? Jak zapobiedz tym przerażającym ewentualnościom. Potrzeba było koniecznie wynaleść jakiś sposób i to jak można najprędzej.
Wyżywienie kolonii nie przedstawiało bez-