Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.1.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dem płacy ludzi, — odrzekł kapral Pim, — a panu majorowi względem ich wyżywienia.
— Niech kapral wyłuszczy pierwszą swoją uwagę — rzekł na to Murphy, potakując głową.
— To jest pod względem żołdu, wasza wielmożność — zaczął kapral Pim. — Teraz gdy dnie zmniejszyły się o połowę, czy i żołd ma się zmniejszyć w tym stosunku!
Brygadier Murphy , nagle zaskoczony, pomyślał chwilę, a kilka potakujących kiwnięć głową wykazywało, iż uwagę kaprala uznaje za bardzo ważną. Potem zwrócił się do majora Oliphanta i wymieniawszy ze swym kolegą spojrzenie powiedział.
— Kapralu Pim, ponieważ żołd obliczony jest na czas upływający między dwoma wschodami słońca, nie zważając na długość tego czasu, żołd pozostanie takim, jakim był dawniej. Anglia jest dość bogata, by opłacać swych żołnierzy.
Był to dowodny sposób wykazania, że armia i sława Anglii zlewają się w jednej i tej samej myśli.
— Hurra! — krzyknęło dziesięciu ludzi, nie podnosząc jednak bynajmniej głosu; poprostu jakby powiedzieli „dziękujemy!“
Potem kapral Pim zwrócił się do majora Oliphanta.
— Niech kapral wynurzy drugą swoją reklamacyę, — rzekł major, spoglądając na swego podwładnego.
— To jest pod względem żywności, wasza wielmożność. Teraz, gdy dnie trwają tylko sześć