Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.2.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

serca i do głowy. Bezwiednie prawie rzucił się ku mordercy więźni w Kawnpore...
Nana-Sahib odsunął się o dwa kroki, a jednocześnie trzech Indusów rzuciło się i gwałtem przytrzymało pułkownika.
Jednakże sir Edward Munro prędko zapanował nad sobą; zrozumiał to Nabab, gdyż skinieniem odsunął Indusów.
Dwaj zacięci nieprzyjaciele, oko w oko stali naprzeciw siebe.
— Munro, rzekł Nana-Sahib, koledy twoi przywiązali do otworu armat stu dwudziestu jeńców z Peszawaru, a następnie przeszło tysiąc dwieście Cipayów takąż zginęło śmiercią. Koledzy twoi mordowali bez litości uciekających z Lahory, po zdobyciu Delhi zadali śmierć trzem księciom i 29 członkom rodziny królewskiej, i strasznych dopuszczali się mordów w Luknowie i Pendżabie. Sto dwadzieścia tysięcy naszych oficerów, a dwieście tysięcy żołnierzy i krajowców przypłacili życiem miłość swej rodzinnej ziemi i walczenie za jej niepodległość.
— Śmierć jemu! śmierć jemu! wykrzyknęli otaczający nababa Dakoici i Indusi.
Skinieniem ręki nabab nakazał milczenie, i oczekiwał odpowiedzi pułkownika.
Sir Edward Munro nie odrzekł ani słowa.
— A ty, Munro, rzekł znowu nabab, zabiłeś Rani z Jansi, wierną moją towarzyszkę... dotąd nie pomściłem się za nią!
Pułkownik milczał.
— Cztery miesiące temu, mówił dalej Nana-Sahib, brat mój Balao Rao poległ od kul angielskich... i dotąd nie pomściłem jego śmierci!