Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jeden z tych granatów, który miał zniszczyć miasto nasze, zabił jego samego! Broń jego pękła mu w ręku, w chwili, kiedy kreślił ostatni list, dający rozkaz zagłady! Posłuchaj!
Tu Marceli przeczytał na głos owe straszne słowa, skreślone ręką Herr Schultze’a, a które on przepisał.
Potem dodał:
— Gdybym nawet chciał wątpić o śmierci Herr Schultze’a, toby mi najlepiej tego dowiodła okoliczność, że wszystko koło niego żyć przestało! Wszystko przestało żyć w Stahlstadzie! Jak w pałacu zaczarowanej księżniczki sen skleił wszystkie powieki, zawiesił życie i ruch! Paraliż pana za jednym ciosem sparaliżował sługi i rozciągnął się aż do narzędzi!
— Tak — rzekł doktor Sarrasin — widać w tem sprawiedliwość bożą! Chcąc się rzucić na nas bez żadnego miłosierdzia, nadto nacisnął sprężynę i sam padł!
— Tak jest, doktorze; ale teraz nie myślmy już o przeszłości, a zajmijmy się teraźniejszością. Herr Schultze umarł, dla nas to pokój, ale jednocześnie jest ruiną dla tego wspaniałego zakładu, który on utworzył, tymczasowo zaś jest to bankructwo. Nieprzezorność kolosalna, jak wszystko, co Stalowy król robił, dziesięć przepaści zgotowała pod krokami